Jakkolwiek zdanie to nie brzmiałoby pompatycznie, jest prawdą. „Czy pani chce pisać ten artykuł patrząc poprzez pryzmat romantyczny czy biznesowy?” – zapytał jeden z księgarzy, który jednak nie chciał się szerzej wypowiadać „jak to jest”. W swojej opowieści o prowadzeniu autorskiej księgarni podkreślił za to brak jedności środowiska, podając przykład niedawno wprowadzonego zakazu handlu w niedziele, co odbija się mocno na zyskach księgarni. Tymczasem nikt z branży nie wystąpił z inicjatywą, aby jednak nie dać się ustawie.
No dobrze, to jak to jest?
Nisza nisz
– Nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie. Prowadzenie własnej księgarni jest moim życiem, dosłownie. Bywam w pracy po 12 godzin na dobę, lecz nie narzekam, robię co do mnie należy. Z pokorą przyjmuję wszystkie dobre i złe strony księgarstwa niszowego – mówi Patrycja Laskowska z katowickiej Bookiestry. Nie ona jedyna. Dla wielu osób prowadzenie autorskiej księgarni to misja wynikająca z szacunku i głębokiej miłości do książek. W opowieściach moich rozmówców daje się zauważyć pewną prawidłowość – na założenie ściśle profilowanej księgarni decydują się osoby z doskonałą znajomością rynku książki, pracujące wcześniej w innych, często sieciowych księgarniach i chcące łączyć pasję z prowadzeniem autorskiego projektu. Ale bywa też tak, jak w przypadku krakowskiej księgarni De Revolutionibus, założonej przez ks. prof. Michała Hellera, który przeznaczył na jej działanie fundusze pochodzące z otrzymanej przez niego Nagrody Templetona, przyznawanej za działania mające na celu pokonywanie barier pomiędzy nauką i religią. – Ksiądz profesor jest także pomysłodawcą nazwy, która nawiązuje oczywiście do dzieła Mikołaja Kopernika De revolutionibus orbium coelestium. Ideą towarzyszącą od samego początku temu miejscu było stworzenie przestrzeni do spotkań i debat wokół problemów filozoficznych, matematycznych, teologicznych, zagadnień dotyczących życia społecznego oraz wydarzeń literackich – mówi Milena Gumienny.
Drugi regał, trzecia półka od góry
Kameralne księgarnie to po prawdzie już mini przestrzenie kulturalne, oferujące twórczą atmosferę. Osoby kupujące w księgarniach niezależnych cenią przede wszystkim ich profilowanie, a także gust właściciela – dzięki temu nie znajdą tu przypadkowych tytułów, a ściśle dopasowane do swoich potrzeb lektury. Tak jest na przykład w Art Bookstore w warszawskim CSW, która profiluje swoją działalność „artystycznie” i znaleźć tam można prawdziwe perełki, unikaty, wyszperane przez właścicieli w czeluściach hurtowni czy internetu. Autorska, kameralna księgarnia ulokowana w miejscu, które przyciągać będzie osoby zainteresowane daną tematyką, ma spore szanse powodzenia. Taki model obrała także katowicka Bookiestra, mieszcząca się w budynku Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. – Nie chcę przez to powiedzieć, że księgarnia oferuje książki dla wybranych, tak po prostu się złożyło, że Bookiestrę odwiedzają wykładowcy akademiccy, nauczyciele, architekci, prawnicy, lekarze czy freelancerzy różnych, najczęściej kreatywnych zawodów – zastrzega Patrycja Laskowska. Klienci jednak nie przychodzą tu po prostu kupować książek, ale też po to, by nasycić się atmosferą, intymnym kontaktem z książkami i rozmową z osobą, która książki kocha i która chce obdarować nimi klientów. – Myślę, że nasi klienci doceniają właśnie ten aspekt, że dostaną u nas poradę, porozmawiają. Ostatnio rozmawiałam z mamą, która uświadomiła mi prostą rzecz: że dobrze się czuje w zaznajomionych miejscach, gdzie w razie potrzeby bez skrępowania może poprosić o pomoc. Mnie to przekonuje, bo tak właśnie pracuję. Rozumiem taką chęć komfortu. Ale dla takich klientów cena nie jest priorytetem – mówi Justyna Kowalska z opolskiego Niebieskiego Kredensu. – Sekretem dobrze dobranej oferty jest dialog z klientem i odpowiednia weryfikacja tytułów, które zasypują rynek księgarski – potwierdza Milena Gumienny.
Pomysł miej i tylko chciej!
– Oceniam, że nie ma jeszcze rynku polskich księgarń kameralnych. Dopiero powoli się kształtuje i stara wyłonić z zalewu sieci i supermarketów sprzedających m.in. książki. Na pewno wiele pracy jeszcze przed nami, ale w środowisku jest wiara i napęd do działania. To najważniejsze – mówi twardo Anna Karczewska, autorka unikalnego projektu Weekend Księgarni Niezależnych, prowadząca stronę Kameralne Księgarnie, spiritus movens środowiska niszowych księgarni.
Aby zaoferować unikalną ofertę dla coraz bardziej wymagającego współczesnego klienta, autorskie księgarnie często łączą sprzedaż książek ze wspomnianą wcześniej aktywnością na polu kultury. Taki model działalności przyjęło między innymi warszawskie Big Book Cafe, którego właścicielki Anna Król i Paulina Wilk z powodzeniem w dość nieprzyjaznym środowisku, jakim jest ulica Dąbrowskiego o demoludowej zabudowie, stworzyły prężny ośrodek kulturalny. Praktycznie codziennie odbywają się tu spotkania z autorami, literackie stand-upy, projekcje filmów, a także cieszące się dużą popularnością weekendy tematyczne, z przeglądem prasy zagranicznej na czele. Big Book Festival – autorska impreza literacka przez nie organizowana – na trwałe wpisała się w koloryt stolicy, a Król i Wilk wyznaczyły nową jakość w organizowaniu tego typu wydarzeń, pobudzając tkankę miasta, poprzez dosłowne wyjście na ulicę i uwolnienie rozmów o literaturze od nadętej powagi. Domowa atmosfera panująca w księgarniach autorskich sprzyja wręcz rozszerzeniu działalności o „czytelniczą” kawę i ciastko. Nierzadko także podpierają one działalność zaangażowaniem ideologicznym – tak jest na przykład w poznańskiej anarchistycznej Zemście, w której na miejscu kupić można czasopisma, plakaty, a także koszulki i torby oraz… kawę w większych ilościach uprawianą i pochodzącą bezpośrednio od meksykańskiego lewicowego ruchu zapatystów.
Rynek, ryneczek?
Jak wynika z raportu zamieszczonego na stronie Ogólnopolskiej Bazy Księgarń, księgarnie niezależne, jakkolwiek stanowią większość placówek w ogóle – w Polsce pod koniec zeszłego roku miejsce dla siebie na rynku znalazło 1117 księgarni niszowych i 345 sieciowych – to takie sieci jak Empik, Matras czy Book Book skutecznie przyciągają do siebie klientów. Czym? Przede wszystkim ceną. Ale także zaglądają do nich osoby, które chcą szybko kupić daną książkę i dla których czytanie to po prostu jedna z wielu codziennych czynności. Jednak Justyna Kowalska z opolskiego Niebieskiego Kredensu nie załamuje rąk: – Możemy sami kreować profil księgarni, wybierać co sprzedajemy, polecamy. To bardzo ważna sprawa. Nasza tajna broń w walce z sieciówkami. Choć w sumie walki nie ma. Od zawsze nie mamy szans. Bardziej stwarzamy alternatywę – mówi. Anna Karczewska: – Na samych książkach przy obecnej wojnie rabatowej prowadzonej przez duże sieci i sklepy internetowe nie da się niestety zarobić. Jako Kolektyw Księgarzy Kameralnych staramy się uświadamiać czytających w temacie cen okładkowych, promować czytelnictwo w kraju i wzajemnie wspierać się w promocji partnerskich księgarń. Mamy nadzieję, że dzięki naszym działaniom polscy czytelnicy zrozumieją jaką dodatkową wartość reprezentują sobą księgarnie niezależne i wrócą do kupowania u nas książek. Myślę, że przyszłość należy do księgarń profilowanych i partnerskich, na przykład dla instytucji kultury lub wydawnictw. Mam nadzieję, że księgarnie położone w mniejszych ośrodkach miejskich będą przeżywały swój renesans na fali mody na lokalność – dodaje.
Szanse na rozwój rynku są zatem obiecujące. Oczywiście wszystko zależy od wyborów czytelniczych, a może od potrzeby edukacji pod tym względem, której nigdy nie za wiele? – Chciałabym, aby szanse księgarzy były wyrównane. By nowości wydawnicze dostępne były dla każdego w tym samym dniu i tej samej cenie, by książki były w księgarniach (również Empikach), a niekoniecznie w dyskontach. Lubię kwiaty i kupuję je w kwiaciarni. Chciałabym analogicznie myślących klientów kupujących książki – podsumowuje Justyna Kowalska z Niebieskiego Kredensu.