Jak rozpoczęła się twoja przygoda z aktorstwem?
Zanim zostałem aktorem, byłem pracownikiem socjalnym, a w nocy podróżowałem z gitarą i grałem na ulicach. Chciałem zarabiać pieniądze, grając w barach. Mógłbym również dołączyć do cyrku, ale zamiast tego dołączyłem do teatru, a potem pomyślałem: „Muszę nauczyć się, jak to robić”, więc poszedłem do szkoły teatralnej.
Wybierasz nietypowe i skomplikowane role.
Kiedy moja kariera nabrała rozpędu, po Powrocie do Brideshead, buntowałem się wobec hollywoodzkich stereotypów i ról, które chcieli mi tam dać. Wiedziałem, że nie mogę być standardowym gwiazdorem. Mam zbyt dużo anarchii we krwi. Poza tym szokowanie ludzi daje mi dużo satysfakcji.
Jakie role zatem lubisz?
Pociągają mnie demoniczne, enigmatyczne postacie i ich sekretne życie. Stale fascynuje mnie to, jak ludzie się zachowują. Jak zmagają się z trudnymi sytuacjami w życiu, nie poddają się albo próbują zignorować problem.
Złożoność charakterów jest tym, co fascynuje cię najbardziej?
Tak. Intryguje mnie tajemnica w każdym z nas. Fascynuje mnie, w jaki sposób stale sobie zaprzeczamy naszymi działaniami i słowami.
Co kochasz najbardziej w swoim zawodzie?
To niesamowite, że możesz całkowicie przywłaszczyć sobie jakąś postać, a następnie oddalić się od niej bez żadnych zobowiązań. Mogę grać seryjnego zabójcę i przeżywać wszystkie jego emocje, ale do domu wracam jako wolny człowiek. Poza tym lubię pracować z grupą ludzi, która opowiada tę samą historię.
Czy o aktorstwie myślisz tak samo jak kiedyś, gdy zaczynałeś?
Nie. Myślę, że jest to mniej ciekawy, ale bardziej bezpieczny zawód od czasu, kiedy zaczynałem. Gdy powiedziałem ojcu, że chcę być aktorem, nic o tej profesji nie wiedział i dał mi najlepszą radę: Musisz spróbować. Nie wiem zbyt wiele o tym biznesie i myślę, że to bardzo niepewna sprawa, ale jeśli nie spróbujesz, a ja nie będę cię wspierać, zawsze będziesz tego żałował.
Zagrałeś w blisko 80 filmach i produkcjach telewizyjnych. Czy kiedykolwiek przychodzi ci do głowy, żeby odpuścić sobie to wszystko i żyć spokojnie?
Nie odpuszczę. Chociaż to zależy od ról, oczywiście. Z wiekiem coraz trudniej dostawać dobre role. Ale aktorstwo jest tym, co potrafię najlepiej. Teraz jest chyba trochę za późno, żeby to rzucić.
Rozpocząłeś karierę na scenie, ale teraz wydaje się, że wolisz film i telewizję?
To pozwala mi pracować przez pewien czas, żeby następnie pozwolić sobie na życie bez pracy. Mam przerwy między filmami i wtedy mogę spędzać wolny czas tak, jak lubię. Z pieniędzy, jakie zarabia się w teatrze, raczej nie byłbym w stanie tak żyć. Lubię robić inne rzeczy. Kocham trekking, polowania, jazdę konną oraz żeglowanie.
I kolekcjonujesz dzieła sztuki…
Przeważnie z lat 1880–1920. Wtedy tworzyli ci, którzy do mnie przemawiają. Zazwyczaj z postaciami na obrazach wiążą się jakieś historie. Są to zazwyczaj kobiety. Wszystkie bardzo piękne i prawdziwie ważne w moim domu i w moim życiu. Kolekcjonuję również brązy, marmury i terakoty: głowy albo całe postacie. Są jak przyjaciele. Czasami z nimi rozmawiam (śmiech).
Kiedyś powiedziałeś, że gdybyś nie został aktorem, wybrałbyś żywot cygana...
Tak. Chciałem, aby moje życie było symbolem wolności tej wewnętrznej, najgłębszej. Chciałem mieć kontakt z ludźmi, opowiadać im historie... Lubię żyć po swojemu. Wyszedłem z bardzo tradycyjnej szkoły, która przygotowywała do bycia żołnierzem czy bankowcem. Nigdy nie pragnąłem takiej drogi. Szkoła teatralna dała mi ogrom wolności, poczułem się tu prawdziwie sobą. Kocham atmosferę teatru. Kocham pracę do północy i cieszę się, że nie zaczynam grać przed dziesiątą wieczorem. I wciąż mam poczucie, że uczę się jak być lepszym aktorem. Czasem budzę się nad ranem w jakimś hotelu i nie wiem gdzie jestem. Ale to przyjemne uczucie. Wciąż nowe miejsca i ludzie dają mi energię do pracy i do życia.
Pamiętam też rozmowę, w której stwierdziłeś, że nie masz wśród znajomych wielu aktorów.
Tak, to prawda. Kiedy nie pracuję, nie mam praktycznie styczności z osobami mojego pokroju. Utrzymuję kontakty z dwoma osobami ze szkoły teatralnej – czasem się widzimy, ale nic ponad to.
Angażujesz się w wiele akcji społecznych, w tym tych związanych z ochroną środowiska. Dlaczego to robisz?
Jestem społecznikiem. Zacząłem już na studiach, gdy opiekowałem się starszymi ludźmi. W tego typu pracy po prostu dajesz sie z siebie to, co najlepsze, pomagasz osobom, które naprawdę takiej pomocy oczekują i potrzebują. Czy może być coś piękniejszego? Wziąłem udział w filmie dokumentującym dewastację środowiska przez ogrom śmieci, których tony gniją na brzegach oceanów i puszczach. Mogę powiedzieć, że przy moim dorobku aktorskim ten film jest dla mnie szczególnie ważny, bo dużą wagę przywiązuję do tego, aby mówić rzeczy istotne i ważne dla nas wszystkich. Mam dość epatowania agresywnym konsumpcjonizmem, którego początek datuje się na koniec II wojny światowej, a który w ostatnich latach osiągnął niebotyczne rozmiary, i który nakazuje kupować, kupować i jeszcze raz kupować z przeświadczeniem, że człowiek wtedy staje się szczęśliwy. A to przecież kłamstwo, które życie szybko weryfikuje. Nie potrzebujemy tego ogromu rzeczy, które bezrefleksyjnie nabywamy.
Wszyscy spekulują jaki w twoim wykonaniu będzie Alfred w Batman vs. Superman, Świt sprawiedliwości... (film wejdzie na ekrany w marcu 2016 roku, przyp. red.). Z kolei High-Rise stawia przed tobą zupełnie inne wyzwania...
Tak, sam jestem tego ciekaw i sam jeszcze tego nie wiem. Moje zainteresowanie High-Rise wynikało z chęci zmierzenia się z legendarnym tytułem, ale też z rozmowy z producentem, którego zapytałem, dlaczego tak rzadko gram w niezależnych brytyjskich produkcjach. Odparł, że dlatego iż jestem za drogi (śmiech). Doszedłem do wniosku, że to jakieś szaleństwo. Zawsze interesowały mnie ciekawe role, dlatego wziąłem tę robotę. Poza tym pragnę brać udział w większej ilości niskobudżetowych filmów, które są dla mnie znacznie ciekawsze. Z kolei Batman vs. Superman to kanoniczny tytuł, a Zack Snyder to fantastyczny reżyser. Co do Alfreda – myślę, że to typ bohatera którego nie sposób nie lubić, a z którym każdy chciałby się ożenić (śmiech). To człowiek, który wymieni żarówkę i wysadzi most w powietrze, jeśli zajdzie taka potrzeba. Czego chcieć więcej?