zachwyt, inspiracja, pragnienia, zmysł, smak, ciekawość, zapach, pożądanie, piękno

Damien Hirst. Człowiek od czaszki

Bagaż życiowych doświadczeń łączy ze zdrowym osądem świata: „To niesamowite, czego można dokonać z pałą na maturze z historii sztuki, pokręconą wyobraźnią i piłą elektryczną”. Smakowitych cytatów ma w zanadrzu o wiele więcej: „Tworzenie sztuki zawsze jest walką. Może cię ona uszczęśliwić i nie ma lepszego uczucia. Jednak zawsze chodzi o ciężką pracę, inspirację i dobre pomysły”. 
Porozmawiajmy zatem o pieniądzach. Artysta posiada dzieła sztuki – głównie współczesnej – warte ponad 200 milionów funtów. Regularnie pojawia się w zestawieniu nazwisk najbogatszych ludzi na Wyspach. Jak zostać krezusem wśród artystów? Dróg jest kilka, ale każda z nich wymaga nie tylko łutu szczęścia, ale i pragmatycznych, racjonalnych postanowień – znajdź dobrego managera, chwytliwy temat, najlepiej niszę, którą rzadko kto eksploruje, szokuj i bądź bezwzględny w dążeniu do celu. Dziś, gdy imperium Hirsta przynosi krociowe zyski, artysta nie ukrywa, że sztuka stała się dla niego po prostu maszynką do zarabiania pieniędzy. Przykład? Hirst stworzył na przestrzeni lat ponad 1500 obrazów punktowych, jednak tylko kilka pierwszych z nich namalował – dopóki nie wpadł na pomysł, by zatrudnić do tego sztab asystentów. Pamiętacie, kupując Hirsta, nie kupujecie Hirsta! Tak, ten facet ma w oczach dolary. Zdanie: „Zawsze bałem się malować. Od samego początku. Wszystkie moje obrazy dotyczą malowania bez malarza, jako rodzaju mechanicznej formy malowania” nieco go tłumaczy. 
To ten typ artysty, wobec którego zarówno krytyka jak i publiczność przyjmuje skrajne postawy. Irytuje, drażni, ale i wzbudza dyskusje. Jest więc „jakiś”. Motywem przewodnim, obsesyjnie przez niego eksplorowanym jest śmierć, jako nieustanna towarzyszka życia, określająca je i paradoksalnie nadająca mu sens i głębokie znaczenie. Śmierć, którą Hirst opakowuje w życie, jak w cyklu zwierząt zanurzonych w formalinie, uświadamia przy okazji, że czas jest skończony, pewien jego wycinek, który jest naszym udziałem nieustannie idzie do przodu. Jest zatem Hirst pogrobowcem barokowych strachów i makabry, co przypisuje zarówno katolickiemu wychowaniu („od najmłodszych lat czułem potęgę sztuki – oglądanie wizerunków brutalnie obdzieranych ze skóry apostołów i torturowanych świętych było dość mocnym wprowadzeniem”), jak i wczesnej utracie ojca – to moment, w którym śmierć stała się jego towarzyszką życia. 
To właśnie ta strata przywiodła go wprost do kostnicy. Zatrudnił się jako obmywacz ciał, chcąc oswoić i zrozumieć istotę odchodzenia. „Od dzieciństwa śmierć jest zdecydowanie czymś, o czym myślę każdego dnia. Ale chyba wszyscy tak mają. Próbujesz tego uniknąć, ale jest to tak intensywna myśl, że nie możesz tego zrobić” – mówił w jednym z wywiadów. Jako nastolatek popada w konflikty z prawem, dwukrotnie zostaje aresztowany za kradzieże, na pewien czas zatrudnia się na budowie, jednak od najmłodszych lat to tworzenie sztuki jest tym, co chce robić najbardziej, do czego go ciągnie i co planuje od dawna. Jego buntownicza natura i nieuznawanie kompromisów szybko zaprowadzą go na szczyt, kiedy spotka na swojej drodze człowieka o podobnym spojrzeniu na świat. Charles Saatchi, kontrowersyjny właściciel do dziś jednej z najważniejszych galerii sztuki na świecie, Saatchi Gallery, zachwyca się jego świeżym, bo nie akademickim spojrzeniem na sztukę, a Damien wraz z dziś legendarną grupą Młodych Brytyjskich Artystów organizuje wystawę Freeze, która staje się przełomem nie tylko dla sztuki sensu stricte, ale także dla jego kariery. Rozgłos, który zdobywa nie deprymuje go, a zachęca do śmiałego eksplorowania i przekraczania granic, w tym estetycznych.
Twórczość Hirsta to z jednej strony bunt wobec tradycji, z drugiej koniunkturalne i obliczone na rozgłos eksplorowanie tematów, wobec których nikt nie może przejść obojętnie. To nie sztuka intelektualna czy przeznaczona dla wąskiego kręgu odbiorców, a świadomie zorientowana na efekt „mówienia o tym na mieście”. Jednak w przypadku jego twórczości nie może być mowy o katharsis. To ten rodzaj doświadczenia, który pozostawia w widzu niepokój, smutek i często zniechęcenie. 
Zwierzęta w formalinie, kropki ustawiane w rzędach, cykl linii-pasków, ogromne plany miast, obrazy motyli i leków – to motywy poruszane przez artystę na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Lubi do nich wracać, wciąż na nowo je interpretując. I tak Damien Hirst komentuje sam siebie, będąc autorem nieustannego spektaklu i ukazując, że wszystko, czego dokonał jest wyłącznie jego. „Już jako dziecko na lekcjach rysunku miałem ogromne ambicje. Chciałem być prymusem, ale w klasie zawsze był ktoś, kto był lepszy. Pomyślałem zatem: „Nie chodzi o to aby być najlepszym, moje myślenie o tworzeniu musi dotyczyć samego rysunku, tego co z nim zrobię”. Jak widać, radzi sobie doskonale. 


W zasadzie powinienem dokończyć rozpoczętą w poprzednim numerze opowieść o Azji, gdzie po przygodach w Malezji, na wyspie Langkawi i w Wietnamie, w Sajgonie, poleciałem do Tajlandii, ale pomyślałem sobie, że raz, co za dużo to niezdrowo, dwa, sam Bangkok to za mało, żeby napisać fajnie o tym kraju.

Urzeczeni niezwykłością tego kraju postanowiliśmy opisać to, co przez kilka dni udało nam się tu zobaczyć, czego posmakować i czym nacieszyć oczy
 

Sztuka jako odtrutka na rzeczywistość. Sztuka jako lustro, bo kto inny pokaże dosadniej? I wreszcie sztuka jako wyraz kontestacji.